- Bardzo dobre brzmienie
- Pokrowce ochronno-wyciszające w zestawie
- Kompaktowe rozmiary
- Cena
- Niedociągnięcia w wykończeniu
Swego czasu byłem w posiadaniu pięknego akrylowego zestawu Ludwiga Vistalite Tequila Sunrise– niestety, musiałem go sprzedać. Takie życie. Opłakiwałem je przez długi czas bo to były naprawdę fantastyczne gary, w dodatku posiadały własne podświetlenie, co w latach siedemdziesiątych musiało być totalnym odjazdem. Innymi słowy Ludwig'a nie miałem, ale sentyment do marki pozostał, dlatego na wieść iż będę mógł testować najnowszy produkt tego amerykańskiego producenta ucieszyłem się ogromnie i z wytęsknieniem oczekiwałem nadejścia przesyłki.
Przysłano mi do testów zestaw Questlove Breakbeats. Jest to malutki zestaw typu jungle lub BOP. Od razu powiem, że Ludwig wypuszczając na rynek tego typu instrument Ameryki nie odkrył, gdyż na rynku od lat dostępna jest cała masa podobnych rozwiązań.
Mimo tego Ludwig zdecydował się na wypuszczenie tego typu setu, gdyż jak się okazuje zapotrzebowanie rynku na takie rozwiązania wciąż rośnie. Jak mniemam jest to związane z faktem iż jest coraz więcej niewielkich koncertów czy występów, na które wożenie dużego zestawu jest nieopłacalne, poza tym coraz więcej perkusistów wykonuje muzykę w której brzmienie dużych rozmiarów bębnów jest niewskazane.
Pomysłodawcą testowanego zestawu jest perkusista grupy The Roots czyli Ahmir Khalib Thompson znany szerzej jako Questlove. Jak twierdzi ideą jaka przyświecała mu w projektowaniu zestawu Breakbeats miało być połączenie wspaniałej jakości dźwięku z mobilnością zestawu dla ulicznych muzyków. Jednym z założeń miała być możliwość spakowania całego setu do bagażnika taksówki – niewątpliwe ta wytyczna została zrealizowana w stu procentach.
Ludwig Breakbeats jest czteroelementowym zestawem. W jego skład wchodzi bęben basowy 16”14”, tom tom 10”x7, floor tom 13”x13” oraz werbel 14”x5”. W sumie te bębny to kompletny shellset bez statywów. Tak więc kupując go musicie się liczyć z dodatkowym zakupem statywu pod werbel, hihat, talerze oraz pedału do bębna basowego. Oczywiście producent dostarcza perkusję wraz z tomholderem oraz specjalnym uchwytem do bębna centralnego, do którego doczepiamy stopkę.
Bębny wykonane są z siedmiowarstwowej sklejki z topoli. Nie jest to szał jeśli chodzi o gatunek drewna w tej cenie ale... wrócimy do tego później... Krawędzie korpusów są przycięte pod kątem 45 stopni i należy przyznać, że są one wykonane perfekcyjnie. Korpusy posiadają idealnie wyszlifowane krawędzie oraz sklejkę wewnątrz bębnów. Nadesłany do testów zestaw otrzymałem w okleinie w kolorze silver sparkle. Ludwig oferuje Breakbeats'a w czterech iskrzących się kolorach: czerwonym, błękitnym, czarnym i wspomnianym srebrnym.
Skoro mowa o okleinie to chciałbym się tutaj na chwilę zatrzymać. Niestety sposób położenia okładziny pozostawia nieco do życzenia. Nie jest ona przyklejona do korpusów, a jedynie trzymają ją lugi, przez co, w niektórych miejscach wybrzusza się i odstaje.
Osprzęt metalowy także posiada niedociągnięcia w wykończeniu... Chromy są kiepskie, użyte śruby oraz gwinty w lugach wkręcają się przeróżnie, niektóre wchodzą gładko inne natomiast stawiają silny opór. Obręcze tomów czy bębna centralnego są takie jak w najtańszych zestawach noname'owych producentów. No i te lipne nogi floortoma... Nie będę ich komentował.
Z jednej strony rozumiem, że producent postawił na niską cenę (ok.1700 zł), ale moim zdaniem Ludwig wypuszczając tak wykonane bębny ryzykuje swoje dobre imię, na które pracował latami. Moim skromnym zdaniem bębny mogłyby kosztować nawet 300 zł więcej, przez co producent mógłby zastosować lepsze komponenty.
Pamiętacie słynne loga Ludwiga np. OLIVE BADAGE, lub jeszcze starsze, które wykonane były bardzo pieczołowicie i pięknie zdobiły zestaw. Nie liczcie na coś takiego w Breakbeat'cie. Ponownie firma Ludwig poszła najmniejszą linią oporu i zamiast blaszki czy plastikowego odlewu oznaczyli swój nowy produkt zwykłymi naklejkami. Na ich obronę powiem, że przez trzy tygodnie grania nie odkleiły się – jest nadzieja :)
Perkusja dostarczana jest z naciągami Remo UT (tomy) oraz REMO PINSTRIPE (centrala) i muszę przyznać, że sprawdzają się na nich wyśmienicie. Ciekawym, dodatkowym gadżetem które znajdziemy w kartonie Breakbeat'a jest zestaw pokrowców które mają podwójne zastosowanie. Oczywiście pierwszą z nich jest ochrona beczek podczas transportu, drugą zaś jest możliwość nałożenia ich w celu wytłumienia zestawu podczas ćwiczeń lub spokojnego występu. O dziwo to rozwiązanie sprawdza się, ale trwałość pokrowców nie jest powalająca i nie rokuje wielkiej żywotności. Ostatnim, aczkolwiek miłym akcentem jest zestaw pałek który jest dodawany do całego setu. A, no i wyobraźcie sobie, że Ludwig nie przyoszczędził i dał w zestawie kluczyk perkusyjny :) !
Zestaw faktycznie jest bardzo kompaktowy. Zajmuje niewiele miejsca na scenie, jak i po spakowaniu. Złożony set Breakbeat bez trudu mieści się na tylnym siedzeniu w niewielkich rozmiarów aucie. Sprawdziłem osobiście wkładając go na kanapę w Peugeot 206. Musze dodać, że cały zestaw jest bardzo lekki. Teraz uświadomiłem sobie dlaczego został on wykonany z topoli – Ludwigowi zależało na niskiej wadze :)
Moi drodzy, pojechałem nieco po Ludwigu, wytknąłem mu błędy konstrukcyjne, bo nie da się przejść obojętnie wobec nich, czas jednak na zmianę klimatu.
Brzmienie tych beczek POWALA!
Nie wiem jakim cudem, ale autentycznie „gadają” one super. Być może odpowiednie dobranie rozmiarów lub użyta topola jest najlepszą gatunkowo topolą na świecie, nie wiem... Wiem jedno, ten mały set „kopie dupsko”!
Niewielkich rozmiarów stopa miażdży przyjemnym i punktowym dołem gdy jest wystrojona nisko. Podciągając oba naciągi dostajemy brzmienie, które idealnie sprawdzi się w jazzie lub nowoczesnych gatunkach muzycznych. W obu przypadkach dostajemy piękny atak i klarowne brzmienie.
Tomy w niskim stroju idealnie nadają się do rocka. Mają punch i przyjemne wybrzmienie (10” tom w niskim stroju delikatnie brzęczał, coś się w nim wzbudzało, ale nie mogłem zlokalizować przyczyny). Strojąc je wyżej uzyskujemy bardzo zrównoważony, ciepły i klarowny sound bez niepożądanych przydźwięków. Mają wtedy piękne wybrzmienie
Werble w budżetowych setach w 90% zawodziły brzmieniem. Breakbeat jest jednym z tych nielicznych 10% zestawów, które ustrzegły się tej negatywnej cechy. Werbel brzmi rasowo!
Ma niewątpliwie swój charakter, w którym można się szybko zatracić. Brzmi dosyć chropowato, ostro, ma strzał, bardzo dobrze reaguje na odbicie pałki, dając poczucie wielkiej dynamiki. Może i maszynka werblowa nie jest najwyższych lotów, ale spełnia swoją rolę, dając możliwość ustawienia odpowiedniego napięcia sprężyn. Po tym werblu możecie spodziewać się pięknej reakcji na grane przez was duszki, potęgi brzmienia, solidnego rimshota. Jego zastosowanie widzę w hip hopie, dum'n'bassie, funku, a nawet rock'u.
Breakbeat pomimo swoich mniejszych gabarytów jest zestawem głośnym i ze spokojem przebija się swoim brzmieniem podczas próby zespołu rockowego.Wspomnę raz jeszcze o pokrowcach, które można zastosować jako tłumiki do zestawu Ludwiga. Od razu zaznaczę, że zakładając je na bębny nie można liczyć na możliwość grania w mieszkaniu w bloku, co to to nie. Można jednak dość znacznie je przyciszyć na tyle by móc zagrać koncert w malutkim klubie przy akompaniamencie np. gitary akustycznej.
Podsumowanie
Muszę przyznać, że Ludwig zawiódł mnie dosyć mocno faktem budżetowego podejścia do rozwiązań w zestawie Breakbeat. W dobie kosmicznych technologii zestaw jest wykończony troszkę jakby był z poprzedniej epoki... Za to należy się producentowi minus. Zdecydowany plus jednak muszę dać za brzmienie zaklęte w secie o tak niewielkich gabarytach. Ono naprawdę się broni i moim skromnym zdaniem niweluje niedociągnięcia wizualne tego zestawu.
Tak, więc jeżeli grywasz małe koncerty, masz próby w małej salce, często przemieszczasz się wraz z bębnami i nie posiadasz dużego auta, a przy tym masz niezasobny portfel, to Ludwig Breakbeat jest odpowiednim zestawem perkusyjnym dla Ciebie.