- Jasne, soczyste brzmienie
- Wygląd!
Paiste to marka z bardzo bogatą historią i wieloma rewolucyjnymi dokonaniami w produkcji talerzy perkusyjnych. To, że ich produkty towarzyszyły największym to mało powiedziane. Paiste tworzyło historię, kanony brzmienia oraz nowe standardy w produkcji. Dla wielu z nas brzmienie takich artystów jak John Bonham, Tommy Aldridge, Vinnie Colaiuta, Ian Paice to wzór do naśladowania. Wielką częścią tego brzmienia są właśnie talerzy szwajcarskiej firmy z Nottwil.
Cała seria PST, czyli Paiste Sound Technology, kierowana była do bębniarzy rozpoczynających swoją przygodę z bębnami. Są to niedrogie, porządnie wykonane blachy - dobre na początek. Tak było do czasu kiedy pojawiły się dwa najnowsze dzieła szwajcarskich mistrzów - PST 7 i 8. "Ósemki" zaprezentowane na targach NAMM w 2012 cieszą się niesłabnącą popularnością.
Idąc za ciosem w 2014 roku na targach Musikmesse we Frankfurcie Paiste zaprezentowało odświeżone PST 5 i nowość - PST 7. Już na pierwszy rzut oka można poznać co twórcy mieli na myśli. Czerwone logo i charakterystyczne wykończenie nie pozostawia wątpliwości. Od razu przychodzi wielkie rozochocenie i entuzjazm połączone i niedowierzaniem, które mi towarzyszy do dzisiaj.
PST 7 to ogólnie rzecz biorąc tańszy odpowiednik legendarnych 2002, a śmiem twierdzić, że 2002 w historii muzyki znaczą tyle co organy Hammonda czy Gibson Les Paul. Jak to się przekłada do bądź co bądź budżetowych blach, przeznaczonych dla początkujących i średnio - zaawansowanych bębniarzy? PST 7 jest totalnie innym aspektem zagadnienia "entry - level". To talerze z charakterem, w których zawarta jest dusza 2002 i bezpośredni spadkobierca bardzo udanych 505.
Obecnie PST 7 produkowane są w trzech wersjach: Light, Medium i Heavy. W każdej serii znajdziemy ride 20", crashe 16 i 18 (oraz 14" w wersji Light) oraz 14" hihaty. Dodatkowo poza seriami możemy nabyć chiny 14" i 18" oraz splash 10".
Wykonanie - szwajcarski kunszt
PST 7 wykonane są ze stopu CuSn8 zwanego także 2002, metodą toczenia. Są też na nich ślady regularnego młotkowania, wykończone na wysoki połysk. Paiste zapewnia, że nad całym procesem produkcji czuwają rzemieślnicy firmy. Talerze wyglądają po prostu rewelacyjnie i chyba nie zgodzę się tu z twierdzeniem, że to produkt dla tych, którzy lubią tradycyjny wygląd. Niemal każdy, kto odwiedzał mnie podczas testów mówił: "O! Jakie ładne". Niby nic, ale z pewnością ucieszy właściciela.
Kilka słów o brzmieniu
Nadzieja rozpalona, entuzjazm sięga zenitu, bałem się że czar pryśnie po uderzeniu pałki. Myślałem: "w końcu to budżetówka, nie może brzmieć jak 2002". I owszem, nie brzmi, nie ma takiego prawa. Ale za to brzmi tak, że dawno nie miałem takiego banana na twarzy podczas ogrywania czegokolwiek.
Do testów trafił do mnie zestaw Medium:
- Hihat 14"
- Crash 16"
- Ride 20"
Hihat brzmi bardzo interesująco - czysto i szkliście ze świetną czytelnością uderzeń. Jest na tyle uniwersalny, że spokojnie można go wykorzystać w każdym rodzaju muzyki. Mimo, że nie jestem zwolennikiem klasyfikowania instrumentów - a zwłaszcza talerzy w ten sposób - uważam, że to bardzo uniwersalny, świetnie zbalansowany instrument.
Próbka możliwości Paiste PST7:
Do nagrań użyto:
- Para mikrofonów RODE NT 5
- Interfejs Focusrite Saffire 40 PRO
- DAW - Cubase 7
Crash cechuje świetna proporcja między atakiem i wybrzmieniem. Jasny, bardzo czysty atak uzupełniony jest o średniej długości, syczący sustain. Bardzo fajnie brzmi zarówno na żywo jak i pod mikrofonami. Warto zaznaczyć, że wśród tańszych blach zwykle ride i hihat brzmią jako tako, a crash to już bardzo często totalna kupa. Tutaj absolutnie nie ma mowy o czymś takim.
Ride urzekł mnie swoją uniwersalnością. Znakomity, jasny ping z przyjemnymi alikwotami. Nieco ciemniejszy bell, który bez problemu przebija się wtedy kiedy potrzeba, nie miażdżąc jednocześnie uszu. Nie wzbudza się zanadto przy gęstym graniu, natomiast świetnie brzmi crashowany, myślę że można go spokojnie wykorzystywać jako potężny 20" crash - coś dla fanów brzmienia Bonhama.
Całościowo set brzmi bardzo spójnie. Jasno i soczyście. To czego jestem pewien po testach to to, że nie brzmi jak "entry-level". PST 7 to zawodowo brzmiące blachy, które z pewnością uraczą swymi właściwościami niejednego słuchacza.
Jakość, cena i konkurencja...
Talerze dla początkujących ma w ofercie każda wiodąca firma z tej branży. Co wyróżnia PST 7 na tle konkurencji? Wszystko. Wygląd, jakość, brzmienie i nieco wyższa cena biorąc pod uwagę cenę zestawu. Za zestaw medium zapłacimy około 1.600 zł. Nieco drożej niż w przypadku konkurencyjnych (w znaczeniu marketingowym) produktów. To jednak dotyczy absolutnie wszystkich serii Paiste, które zwykle są droższe od podobnych produktów konkurencji.
Moim zdaniem warto pokusić się o te blachy, które mogą być świetnym punktem zaczepienia w dążeniu do zakupu chociażby serii 2002. Mam też głęboką nadzieję, że Paiste rozszerzy serię PST 7 o nowe produkty i rozmiary. Może doczekamy się hihatów sound edge, czy większej gamy talerzy efektowych.
Podsumowując
Testowanie tego zestawu dało mi wiele radości. Cenię Paiste za to jak potrafi wykorzystać stop brązu, który przez inne firmy traktowany jest niemal wyłącznie jako materiał do tańszych produktów. PST7 to znakomity wybór dla każdego początkującego, ale i dla bardziej zaawansowanych bębniarzy szukających uniwersalnego brzmienia, zbliżonego do najlepszych formuł i soundu największych perkusistów w dziejach.