WYWIAD: Larnell Lewis (Snarky Puppy)
O początkach z perkusją, grze w Snarky Puppy, inspiracjach i poradach dla koncertujących perkusistów Autor: Paweł Ostrowski • 23 listopada 2017Podczas tegorocznego koncertu teksańskiej supergrupy Snarky Puppy w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu, nasza kamera odwiedziła Larnella Lewisa - perkusistę grupy, z którym udało nam się zamienić kilka słów. Zapraszamy do oglądania i lektury!
Paweł Ostrowski: Jak to się zaczęło? Dlaczego bębny? Ile miałeś lat gdy zaczynałeś ?
Larnell Lewis: Dla mnie ta przygoda zaczęła się w wieku dwóch lat, a zainteresowanie muzyką ma swoje źródło w osobie mojego pradziadka. Mój ojciec jest multiinstrumentalistą, z kolei matka – wokalistką. Muzyka była w domu od zawsze. Moi rodzice wciąż grają i śpiewają. Naturalną koleją rzeczy był więc również mój udział. Mój brat jest bębniarzem, moja siostra też trochę grywa.
W jaki sposób odnajdujesz się w tak różnorodnych gatunkach jak muzyka Snarky Puppy?
Jeśli chodzi o granie w różnorodnych stylach, to mój ojciec nauczył mnie szacunku do muzyki i konieczności uważnej nauki jej najróżniejszych odmian. Uświadomiłem sobie również korelację między tańcem, sztukami wizualnymi, czy nawet atmosferą danego miasta a popularnymi tam gatunkami muzyki. Uważam więc, że bardzo opłaca się zrozumieć całą kulturę, z jakiej dana muzyka się wywodzi. Wzięcie tego pod uwagę umożliwia zrozumienie przyczyny pewnych prawidłowości. Muzyka to nie tylko rytmy, nuty, dźwięki: każdy styl jest nośnikiem wielkiej ilości informacji o kulturze.
Twój sposób na dobrą formę w trasie? Jakiej rady udzieliłbyś perkusistom, którzy nieustannie koncertują i nie mają możliwości bardziej o siebie zadbać?
Perkusistom i muzykom, którzy dużo podróżują i chcą zachować dobre samopoczucie w trakcie występów, polecam przede wszystkim dobrze się odżywiać. Mam tu na myśli pełne posiłki, które zapewnią wam wystarczającą ilość energii Spróbujcie też zapewnić sobie dobry, regenerujący sen. Nawet jeśli ma on trwać 5, 4 czy nawet 3 godziny (tak bywa), odłóżcie telefon, zgaście światła i po prostu idźcie spać. To dwa bardzo ważne czynniki. Polecam również rozciąganie. Właśnie to pomaga mi czuć się dobrze w trasie.
Jak dużo uwagi poświęcasz na ćwiczenie grając na tak wysokim poziomie? Czy po latach ilość pracy wkładanej w samo ćwiczenie zmniejsza się, kosztem pracy nad innymi walorami swojej muzykalności?
Zawsze ćwiczcie. Jeśli o mnie chodzi, nie mam tyle czasu na ćwiczenia, ile bym chciał. Codziennie próbuję znaleźć balans w życiu. Z każdym dniem powinniśmy czynić jak najwięcej kroków do realizacji swoich celów. Ale trzeba mieć jasne cele. Nie wszystkie da się osiągnąć od razu – należy opracować plan i konsekwentnie go realizować. Wciąż pragnę doprowadzać moją grę do perfekcji. polepszać prędkość czy swoje spektrum dynamiczne. Koncentruję się na tym zawsze, bezwarunkowo.
Uważam, że muzykalność rozwija się z wiekiem. Im bardziej rozumiesz świat i im dłużej po nim chodzisz, tym więcej dojrzałości przeniknie do twojej muzyki. Dzięki temu nauczysz się wyrazić więcej przy użyciu mniejszej ilości środków; innymi słowy, wygenerować bogatszą treść mniejszą ilością dźwięków. Dążenie do tego satysfakcjonuje mnie, wciąż jednak ćwiczę, gdy tylko mogę. Ciągle chcę być bardziej precyzyjny.
Co Cię inspiruje poza graniem?
Inspiruje mnie dobra pogoda, ale też pasjonujące rozmowy, ciekawe spostrzeżenia. Intryguje mnie wiele rzeczy i chcę czerpać jak najwięcej ze świata, by zawrzeć to w mojej muzyce. Dobre jedzenie również może być inspirujące. To samo dotyczy rzeczy negatywnych: należy brać wszystko, co spotykasz na swojej drodze, przetworzyć i wyrazić te emocje, aby nie gromadzić i zamykać ich w środku.
Jak rozgrzewasz się przed koncertem?
Moja rozgrzewka to przede wszystkim rozciąganie i ćwiczenia pałkami na padzie. Jakiś czas temu uświadomiono mi, że jako perkusiści powinniśmy traktować swoje ciała jak sportowcy. Znaczy to dla mnie dbanie o prawidłową dietę, rozciąganie, dobry sen, ogólnie dbanie o swój organizm. Moje ćwiczenia na padzie są bardzo proste: to ciągi szesnastek z pojedynczymi, podwójnymi uderzeniami oraz paradidle. Gram to w kółko na wolnym tempie: szesnastki, gdzie ćwierćnuta wyznacza tempo 60 BPM.
Twoja rada dla perkusistów początkujących i dla zaawansowanych?
Moja rada dla początkujących i zaawansowanych perkusistów: śmiało proście o pomoc przy przenoszeniu bębnów. Oczywiście dobrze jest móc nosić własny sprzęt, jednak bardzo łatwo jest np. naciągnąć mięsień. Jeżeli jesteście na trasie i gracie co noc, przeciążacie ścięgna jeszcze zanim siądziecie za perkusją. Może to prowadzić do kontuzji przy braku ostrożności. Wiem, że większość ludzi tak robi, mi też to nie przeszkadza, ale prośba o pomoc nigdy nie boli.
Na ile muzyka Snarky to ustalone partie i sztywne trzymanie się form, a ile jest w waszej muzyce improwizacji?
W Snarky Puppy jest sporo improwizacji, jednak mamy też ustalone kompozycje. Cieszy mnie nasza równowaga kompozycji vs. improwizacji. Bez sztywnych ram moglibyśmy pozwolić sobie na totalną swobodę, jednak bardzo ciekawe jest co noc musieć równoważyć i urozmaicać nasz set. Michael to doskonały lider, jako że pozwala nam na pewną elastyczność. Uwzględniając stałe partie... trudno mi określić, ile procent stanowi improwizacja. Mamy te stałe partie, więc utwory są rozpoznawalne. Jednak mnóstwo w nich improwizacji i co noc gramy je inaczej.
Co więcej, na tej trasie nagrywamy wielośladowo każdy występ i udostępniamy go następnego dnia. Jest z nami realizator, który nagrywa występ, a w trakcie jazdy do następnego miasta miksuje go, aby dzisiejszy występ móc opublikować jutro. Pozwala to dostrzec, jak zmieniają się nasze utwory: możemy je zagrać w różnym tempie czy znienacka przejść do grania reggae. Mnóstwo w tym różnorodności i dobrej zabawy.
Wielu wybitnych perkusistów, głównie czarnoskórych, wywodzi się ze środowiska gospel. Czy to przypadek?
Jeśli chodzi o background kościelny i muzyków, których znam, którzy się z niego wywodzą: uważam, że to bardzo dobry punkt wyjścia. Dlaczego? Ponieważ grasz tam co tydzień i masz pokazać klasę, lecz przede wszystkim wiąże się z tym świadomość pewnej odpowiedzialności, aby zagwarantować zebranym pewną atmosferę. Nie jesteś tam, by sobie postukać – to bardzo intencjonalna gra, w takcie której skupiasz się, jak „służyć” swoją grą i budować nastrój. W takiej sytuacji muzycy dyktują i zmieniają panujący klimat. Jeśli nie zwracasz na to dostatecznej uwagi, możesz zakłócić przebieg ceremonii.
Teraz przenieśmy to w realia grania w zespole jazzowym lub w grupie typu Snarky Puppy: daje to świadomość nastroju w pomieszczeniu, komunikacji z publicznością i zespołem, buduje poczucie odpowiedzialności za utrzymywanie bądź kierowanie nastroju.
Zespół Snarky Puppy to potężna ekipa, jak wielodzietna rodzina.. Jak zgrać z sobą tak wielką orkiestrę, nie tylko na poziomie muzycznym, ale i organizacyjnym? A co w przypadku, gdy któryś z muzyków nie może zagrać? Z pewnością wypracowaliście sobie świetny system komunikacji i zarządzania „inwentarzem” ?
Co do kwestii dostosowania harmonogramów w zespole... Jak sam powiedziałeś, nasza rodzina liczy ponad 40 osób. Najważniejszy jest fakt, że każdy zna muzykę i posiada ciekawy, unikalny zestaw umiejętności, które tę muzykę wzbogacają. Harmonogramem i datami zajmuje się nasz management. Dostajemy proponowane daty koncertów, a my ogłaszamy swoją dyspozycyjność. Kierownictwo wtedy próbuje rozdzielić to po równo i równomiernie rozłożyć na cały rok. Czasami nowe daty pojawiają się spontanicznie, więc jeśli ktoś grał za mało, może zostać ich więcej.
Weźmy też mój przypadek: w zeszłym roku pełniłem funkcję przewodniczącego na wydziale perkusji w Humber College, gdzie nauczam. Musiałem więc trochę odpuścić z graniem tras. Jason Thomas i Jamison Ross zagrali za mnie te koncerty, na których nie mogłem być. Taka różnorodność ma pozytywny wpływ na muzykę. Tylko na tej strasie mieliśmy już jakieś 3-4 zmiany personelu po drodze.
Jakie wrażenie robi na Tobie polska publiczność, jak nas oceniasz jeśli chodzi o odbiór waszej muzyki?
Jeśli chodzi o polską publiczność i moje wrażenia stąd: wszyscy wydają się tu być bardzo zainteresowani tworzeniem muzyki. Nie wiem, czy to kwestia specyficznej publiki, którą przyciągamy, czy rzeczywiście panuje tutaj taki ogólny klimat, ale ta pasja sprawia wrażenie szczerej i bardzo znajomej. To miłe.